Przeskocz do treści

Lubię bardzo tunele.

Czarodziejski wjazd do Perugi.

Wyłączam GPS zawsze przed wjazdem do miasta. Włączam intuicję.
Wybraliśmy pierwszy wjazd, który oferował najmniejszą możliwą szerokość.

Wjechaliśmy gdzieś przypadkiem w dolne stare miasto i musieliśmy wspiąć się do centrum. Żadnych turystów w tym rejonie. Zdjęć nie warto robić. To jak strzelanie do kaczek w fontannie. Każde jest pocztówką.

Robię moje pocztówki.

Nasze capuccino.
Tej Pani przeniosłem herbatę i rogalik do naszego stolika, bo chciała usiąść w słońcu.

Ślub w Perugii...
Sukienkę tej druhny chcę mieć! ( I te szpilki ).

Mam tremę.
Otwieramy dach po raz pierwszy. Możliwość i pogoda zmuszają.

To nie może być prawda.
Wyjazd z tego miejsca jest węższy niż wjazd. Nasz samochód jest szerszy z tyłu, nie ma co próbować składania lusterek. To jest oczywiście jednokierunkowy przejazd.

Wyjechaliśmy już nieprzypadkowo. Z upranym płaszczykiem.
O 9:17.

Nie znam lepszego Pilota, chociaż rano trzeba go wyciągać z łózka za nogę.

Przyjazne było dla nas to miejsce, chociaż obiecanego śniadania w barze za rogiem nie było. Bar był zamknięty. A w hotelu w ogóle nie ma obsługi.
Ma cały czas otwarte drzwi i jest pusty aż do wieczora, kiedy otwiera restaurację. Poza tym klienci obsługują się samodzielnie.

Plan na dziś był: Dojechać przez Perugię do Rieti.

Wjechaliśmy przypadkowo.

Ale właściwie.
W renesansowe miasto, które jak mniemam z planu, było twierdzą.

W naturze to widać. Zdjęcia dwóch stron murów.

I dobrze wylądowaliśmy. Na podwieczorek.

A do hotelu na kolację. Na Dyzia kolację, jak widać.

Luca pokazał nam średniowieczne sztandary swojej hiszpańskiej rodziny. Mogliśmy porozmawiać w miarę swobodnie, chociaż tutaj Włosi nie mają problemu z moim narzeczem.

... do Sansepolcro.

... przez pampę!
Ne do wiary jak te drogi są kręte i złe. Brakuje na nich często asfaltu,
bo usuwają się z grani na boki. To jest trasa dla Landrovera.

Zjechaliśmy z pampy.
W tunele. Te też bardzo lubię.

Dyzio w Kaffehaus na Rathausplatz.
Apfelkuchen und Melange.

Hinterhof beim Rathausplatz und seine Inhalt.
Frueher gabs hier einen Lokal, den wir besucht haben.

W przejściu do Rathausplatz, wejście do Luftschutzbunker - Schronu przeciwlotniczego z czasu II Wojny.

Zabraliśmy na podróż książki z szafy na Rathausplatz. Te z górnej półki.
Ta na dolnej, jest dla mnie za ciężka.
Oddamy w drodze powrotnej.

Rthausplatz Stockerau.

Mozartgasse, gdzie mieszkamy, wychodzi na Sportpatz i dalej w austriacką pampę.
W sierpniu 2013 przebiegałem tutaj 15 km. To się już nie uda.

Przy Sportplatz stoi dom siostry Petera.
Projektowaliśmy go wspólnie z Peterem 15 lat temu.

Rano poszliśmy do sklepu dla zwierząt i do apteki. Zmówiłem dla Dyzia
Denisept. Nie zabraliśmy z Warszawy.

Sweterków nie było. Kupimy nowy u Armaniego.

Stockerau ma jakość.
Biblioteczka dla przechodniów na Rathausplatz. Zapomniałem już jak tutaj jest.

Słynny Gasthaus Lucas, naprawdę Gasthaus Steiner już od wielu lat, ale tutaj też pozostanie jako Lucas.
Miejsce gdzie zawsze po przyjeździe jadłem Backhendelsalat. Nie tym razem. Herr Erwin, mój ulubiony kelner
jest na emeryturze, ale często bywa w lokalu.

3

Nasz domek z piernika na Mozartgasse w Stockerau.
Z ogrodem, z jabłkami i gruszkami zbieranymi z trawy i tajemnicami domu.

W garażu stoi nowe VW California, ale przed domem moich przyjaciół i gospodarzy
jest zaparkowany stary VW Westfalia. Był wielokrotnie moim domem. Jest perfekcyjnie
odrestaurowany z zachowaniem wszystkiego co mogło pozostać oryginalne.

W domu Lexi i Petera znalazłem mój obrazek, który kupili na mojej wystawie w Wiedniu w 1996 tym roku.
Miał tytuł: "Leere und volle Patronen". Te pełne naboje są do karabinu Karl Gustaw, wiszą w tej witrynie już
20 lat i nie dają mi spokoju.

Ferdinada nie znałem wcześniej a byłem tutaj ostatnim razem tylko cztery lata temu.

Dyzio jest Twarzą tego projektu po 24 godzinach od lądowania w Stockerau.

Dojechaliśmy do Albrechtic. Dom w którym urodził się mój dziadek Izydor stoi. Jest odnawiany. Spotkanie z Józikem i jego żoną po 25 latach wzruszyło mnie (!); ich też. Józik jest siostrzeńcem mojego dziadka Izydora. Dyzio poznał z bliska krowy, kury, świnie. Ale nie odnajduję Czech jako przyjaznych. Mam dawne i nowe uprzedzenia. Pojechaliśmy dalej, do Stockerau. Miejsce innych wzruszeń i uprzedzeń. Niemniej z domkiem z piernika do naszej dyspozycji. Korzystamy.