Przeskocz do treści

Ostatni odcinek.
Gdzieś w Toskanii jesteśmy.

Capuccino było na stacji benzynowej, po drodze.

Pampa.

Ale z ogródka przed naszym pokojem mamy widok na figi, oliwki, palmę, pinię i zachód słońca. Trochę się tym brzydzę. Tym bardziej, że oliwki jeszcze gorzkie a figi niedojrzałe.

Buonanotte.

Jak pisałem; ominiemy Rzym.
Pojechaliśmy z Viterbo do Bagnoregio, ponownie niejako przypadkiem.

Dojść tam i wrócić było dla mojej miażdżycy wezwaniem.
Dla Dyzia mniejszym; ale to ma niestety szansę się wyrównać kiedyś...

Mój symbol Włoch, Piaggio, pracuje też tutaj.

A mieszkańcami są Rzymianie, jak poznaję po tablicach rejestracyjnych.

Dyzio tablic jeszcze nie rozpoznaje ale kwiaty tak. (Jak Fernando)
Też wącham w tej podróży; nie tylko kwiaty. Dyzio też nie tylko kwiaty wącha.

Nie chcę capuccino w tym miejscu.
Chcę spokojną kawę z Dyziem.

Ale polecam nieruchomość.

Kontakt:

Wychodzimy z zamku z nadzieją powrotu do samochodu...
Gorąco i daleko.