Przeskocz do treści

Nie wiem gdzie jesteśmy, ale trafienie tutaj z Castelnuovo ne’Monti zajęło kolejną godzinę. Mapa nie znajduje tego miejsca. Ale pokazuje tak:

Dom był pusty, ale telefon ma zasięg.
Fabrizio przyjechał po kwadransie i dał nam klucze.
Do naszego domku.

Uciekliśmy od gorąca w góry.
W kozie już było napalone. To najcieplejsze miejsce w jakim będziemy spać w tej podróży. Do rana najcieplejsze.

Droga była bardzo zadowalająco kręta!

Na poprzednim odcinku spotkaliśmy jadącą z przeciwka wycieczkę trzech nowych Lamborghini. To pewnie jedna z niewielu dróg, po których jest sens jeździć tym samochodem. Kręta, szeroka i równa. Ten bolid ma przeszło 2 metry szerokości. Nasz aktualny odcinek jest pełen dziur, czasem trę podwoziem. Te drogi zsuwają się ze zboczy. Nie wspominając, że szerokość często ledwo łapie tylne koła MR2. Spotkane z przeciwka samochody cofają się do najbliższej zatoczki, lub my się cofamy.
Na stromych podjazdach czasem ślizgają się tylne koła. Przed nieznanymi zakrętami redukcja do dwójki jest dobra, nawet jak tył się ślizga. Hamowanie nie byłoby szczęśliwe. Część zakrętów jest mokra. Na tym odcinku byliśmy najszybsi, ze średnią ok. 40kmh.

Lambo jest cool, ale najczęściej spotykanym tutaj i w ogóle we Włoszech jest Fiat Panda. Dla mnie kolejny motoryzacyjny symbol tego kraju. O tyle mi bliski że model z napędem na cztery koła był dostarczany przez Steyr-Daimler-Puch. Ostatni rocznik chyba 2003. Myślę od dawna o tym samochodzie. W przerwach w myśleniu o Lambo.

Wjechaliśmy na 1500 m.n.p.m.

A potem wyżej.

Po wczorajszych doświadczeniach, zrobiłem rezerwację na następną noc w miejscu, które przynajmniej na mapie, wygląda na oddalone od cywilizacji:
Castelnuovo ne'Monti.
GPS wskazał za prostą drogę.
Natomiast droga do Castelnuovo di Garfagnana, wyglądała już zachęcająco krzywo.

W domu Pazzich nie zjedliśmy śniadania.

Capuccino gdzieś w drodze.

Spotkanie na stacji benzynowej z zaprzyjaźnioną firmą.

Dyzio przy wejściu do Castelnuovo di Garfagnana.

Dyzio przy głównym placu, przed lodziarnią.
(W lewym dolnym rogu).

Obejrzeliśmy uważnie sklep z pamiątkami, myśląc o prezentach dla naszych bliskich...

Odpoczęliśmy na ławce.

Pożegnaliśmy bramy miasta.
Tradycyjnie już w tej podróży.

Architektur aktuell.
Już poza murami obronnymi.

Za taki projekt w Polsce niektórzy płacą.
Powstrzymam się od przykładów.
Tutaj pewnie trzeba zapłacić za to, żeby nie powstał.

Przed każdym budynkiem, w chodniku, są tabliczki marmurowe.