Przeskocz do treści

Lizzarola.

Dojazd z Brescii do naszego miejsca noclegu zajął kolejną godzinę.
Jesteśmy blisko Lago di Garda. Jest zimno.

Też strasznie tutaj trochę jest, ale wspominam dom Pazzich i nie boję się.
Jestem z Dyziem.

Mariagrazzia dała nam pokój z widokiem na zieleń.
Zaraz za zielenią mamy głośną autostradę i linię kolejową.

Pomimo zimna, hałasu i wskazówek Mariigrazii, która wysyła nas na plażę (!),
idziemy na wieczorny spacer w przeciwnym kierunku.

Trafiamy na takie przedsiębiorstwo.
Może jestem nadwrażliwy po dwóch spokojnych dniach w górach, ale to miejsce też trochę straszy.

Może mnie straszy.
Dyzio jak zawsze i w każdej sytuacji pozostaje bez cienia obaw.

Mamy niepotrzebny sejf i ładnie pomalowany pokój.

Ale Dyzio wybiera swoje podróżne legowisko.
Mam też spać w śpiworze na podłodze?!

Na wieczornym spacerze przed spaniem znajdujemy tutaj taki obiekt.
A narzekam na brak zabytków w tym rejonie.
Zbadamy go rano.