Przeskocz do treści

Wieczór był już chłodny. Spałem źle i nad ranem ponownie.
Dyzio oczywiście bez problemów. Dziś śpimy dodatkowo w spiworze.
W nocy jest 15 stopni.

Tutaj usmażymy naszą rybę.

Kiedyś chciałem Maggiolinę do Landrovera, ale wolę aktualne ekstremalne rozwiązanie.

Po zastosowaniu wszystkich patentów samochód pozostaje w środku chłodny,
pomimo tego, że do popołudnia stał w słońcu. Srebrny samochód, dobry samochód. Jesteśmy na wysokości 540 m.n.p.m.

Zostajemy tutaj na resztę wakacji.

Strumień, jezioro, chłód.
Wszyscy zostawiają otwarte namioty i samochody, komórki i notbooki ładują się
zgodnie w chłodnej świetlicy, gdzie siedzę z Dyziem w największy upał, chociaż tabliczka głosi, że psy zostają na zewnątrz. Dla właścicieli, którzy prowadzą ten kemping od 41 lat Dyzio też nie jest psem. Zamawia się bułeczki do kuchni na śniadanie a wszystko co kosztuje dodatkowo bierze się samemu z lodówek i szafek a pieniądze wrzuca do skarbonki.
Pytałem jakąś Panią, która też mieszka na kempingu o pralkę i proszek. Pranie kosztuje 1 Euro (taniej niż w domu) a Pani przyniosła mi swój płyn do prania.
Pięknie opisany.

Po co mi jakieś nocowania na dziko i niepotrzebny stres.

Dzisiaj Dyzio pozwolił się nosić nad jezioro.

A nawet po nim wozić. Przygotowujemy się do kłusowania...

Troszkę prowadził sam.

A na kolację były sardynki z grila.
W restauracji ekskluzywnej restauracji obok wypożyczalni łodek nad jeziorem.
Zostaję.