Osiągnięcie kolejnego jeziora w Obertraun trwało 5 godzin.
O szczegółach tego planu napiszę jutro jak sieć pozwoli.
Teraz mamy burzę, deszcz, wiatr i czekam tylko aż mi wyrwie śledzie i haki z magnesami wybiją mi szyby.








MILLE MIGLIA TOUR / STELVIO TOUR / KRK JOURNEY
WRZESIEŃ – PAŹDZIERNIK 2017 / CZERWIEC – LIPEC 2019 / WRZESIEN-PAZDZIERNIK 2019
Osiągnięcie kolejnego jeziora w Obertraun trwało 5 godzin.
O szczegółach tego planu napiszę jutro jak sieć pozwoli.
Teraz mamy burzę, deszcz, wiatr i czekam tylko aż mi wyrwie śledzie i haki z magnesami wybiją mi szyby.








Wg opisu: Kemping nad idyllicznym jeziorem.
Zgadza się, tyle, że podobnie jak na Stelvio i Słowacji.
Dramatycznie ciasno, gęsto, etc...
Bynajmniej nie idyllicznie dla nas, chociaż mamy miejsce 3m od jeziora.
Nie chcę zawieść obserwatorów podróży Dyzia, ale maszyna się wyłącza.





Toaleta.
Załączam tez zdjęcia pro memoria różnych warunków tych czynności.
Ostanie zdjęcia, tankowanie naszej alpejskiej wody z nad Reschensee,
do naszej czarodziejskiej podróżnej butelki i włączenie chłodzenia.
Uciekamy z tego miejsca.








Podła stacja. Podła kawa. Podła pogoda.
Koło Salzburga.
Nawet nie zatankowałem.
Szukałem potem stacji benzynowej w pampie.
Odkryłem na stacji, że przyjemny zapach w samochodzie nie jest ze spalonego na przełęczy sprzęgła, ani z waniliowego zapachu, który kupiłem na stacji.
Pochodził z dodatku do paliwa, który dostałem w Słowacji od Martina.
Wylał się pod siedzeniem Dyzia. Szczęśliwie dziś siedział na górze podczas podróży.
Nie otruł się. Ponownie się chłodzi.
...
Chcemy przejechać przez Stelvio Pass.
Ale nudzi mi się już na serpentynach i chcę zobaczyć naszą drogę z góry. Wjeżdżam na boczną drogę do jakiejś wsi. I to się udaje.

Założyłem sobie pętlę na szyję.
GPS prowadzi nas na główną drogę, trawersem niżej, niż tą którą wjechaliśmy. Zapowiada się obiecująco dla manie i J9.
Ale po 200 m miękkiej drogi gruntowej mam z prawej przepaść a z lewej skałę. MR2 by nie przejechała a jest wąsko. Boję się o prawe koła. Prawe lusterko zamyka się samo o skałę. Mogłem je zamknąć, nikt za nami nie jechał i nie wyprzedzał. Naprawdę. Mam przed sobą jeszcze 1700 m tej drogi i dalej nie jest lepiej. Na końcówce zamykam oczy i jadę.
Porysowałem lakier na plastiku nadkola.
Tania nauka. Zaliczam do kosztów eksploatacyjnych, podobnie jak wspomnianą wcześniej, kratkę wentylacyjną.
Ograniczyło to moje zaufanie do GPS. A jazda w teren jest cały czas podobna do jazdy samochodem z początku XXw. Najpierw idzie człowiek z chorągiewką, bada, ostrzega. Potem jedzie samochód.
Przypadek ten, szczęśliwie również ostudził moje chęci zbaczania z drogi na Stelvio Pass. To jest poza tym niemożliwe. Wszystkie boczne drogi są starannie zamknięte.
Więcej zdjęć nie ma. Pozostały emocje.
Grzegorza K. ucieszy ten wpis.


Rogatki graniczne w Stelvio Pass.
Dobudowane bunkry na starej substancji. Strzelnice w betonowych i stalowych ścianach są skierowane w stronę Austrii.



Odpoczywamy chwilę po serpentynach.
Mijanie samochodów i motocyklistów na agrafkach jest niełatwe.
Wyprzedzanie rowerzystów jeszcze trudniejsze. Jednych i drugich są setki.
Już o tej porze.
Wiele osób na rowerach jest starszych ode mnie. Spotykamy dwóch Polaków.
Przyjechali tutaj ze Skandynawii. Spali mało.
Potem, przy zjeździe, nas wyprzedzili...


Jedziemy do tego czarnego punkcika.

Autobus. Miejski. Zgubił się.
Pan palił papierosa, prowadził jedną ręką, rozmawiał przez telefon i był uśmiechnięty od ucha do ucha.
Ja trzymam kurczowo kierownicę. Puszczam na zmianę biegów 1, 2 i jestem pewnie kurczowo uśmiechnięty.

Do punkcika jeszcze parę zakrętów.

Punkcik.

Struktura.

Ale to podobnie jak w Słowacji.
Pięknie, jak nas tutaj nie ma.
Kiedyś to była droga przez góry. Teraz to jest atrakcja turystyczna.


Setki BMW GS 1200.
Pętla autobusów miejskich.
Bez komentarza.

Kierunek przejazdu był właściwy.
Zjazd jest bardziej przyjazny i oferuje szersze perspektywy.
I nieruchomości.



Odpoczynek w trakcie zjazdu.
Dyzio zaprzyjaźnia się z lodowcem i potokiem.
Niestrudzony on jest.





Krowa. Z dzwonkiem. Na serpentynie.
Nie próbujemy nawiązywać relacji międzygatunkowych.

Tam, na dole, chciałbym kawę.
Dostaję kawę na stacji benzynowej.
Kosztuje 2 Franki (!)
Wyjechaliśmy z Austrii do Włoch a teraz jesteśmy w Szwajcarii.
Nie, żebym to zaplanował.
Chciałem jakoś inaczej wrócić...
Ale to też się nie udaje. Pani na stacji benzynowej, mówi, że wrócimy ponownie przez Nauders, albo możemy zawrócić.
Dziś już nie zawracam do przełęczy.

Mieliśmy nocować w innym miejscu, ale w planie miały być jeziora.
Dojechaliśmy nad Achsensee.
9 godzin w podróży. Obaj jesteśmy zmęczeni.

