Jednak webasto.
W nocy miało być minimum 9 stopni.
Ale jak powiedział nam dziś, po południu Ruppert, było 6.
Jeśli zostajemy jedną noc na kempingu i przyjeżdżamy wieczorem,
samochód i silnik są nagrzane i oddają w nocy ciepło. Podobnie jak podczas dnia świeci słońce.
Po kilku dniach postoju bez słońca, odczułem to zimno.
Dyzio mniej. Ale chodzi w sweterku, bo w ciągu dnia temparatura zmienia
o dobrych kilka stopni.
Poranne widoki za naszym oknem lubię nadal.
Widoki wnętrza, również.





Mieliśmy kłusować.
Złowić rybę w Lunzersee, albo u potoka. I upiec na ognisku nad potokiem.
To się szcęśliwie nie uda.
U potoka bym nawet nie wiedział jak złowić, choć je widzę.
Chyba w moskitierę.
A w Lunzersee z pożyczonej łódki, niezręcznie.
Jest absolutny zakaz dla otwartego ognia. Pomimo deszczy, jest sucho i są pożary lasów.
Cieszy mnie to. Przecież nie chciałbym tej ryby nawet wypatroszyć.
A haczyk wyjąć... A...wypuścić jednak.
Honorowe wyjście.

Tradycyjnie fotografia z kawą, nad jeziorem
i ostatnie zdjęcia Lunzeree. Tym razem.



Wczoraj zostaliśmy zaproszeni na dzisiaj na 15stą, na kawę i ciasto, do Suzanne i Ruperta.
Oczywiście za sprawą Dyzia.
Są na emeryturze od 7 lat.
To co zobaczyli, ze świata w tym czasie, jest co najmniej imponujące.
Ich syn, mieszkający w USA, zwiedził do tej pory więcej niż oni.
Z Misiem.
Z Turcji importowali, za majątek, chorego kota, którego znaleźli.
Ruppert chciałby jeszcze pojechać na Madagaskar i w parę innych miejsc.
Suzanne chciałaby już adoptować starego psa. Ruppert też.
Jeżdżą po świecie też z Misiem, który ma swój paszport i wszystkie stemple wjazdów i wyjazdów z kolejnych krajów. Są takie Misie.
Cieszyliśmy się razem naszymi fiksacjami.
Na załączonym zdjęciu Misio i wyposażenie Misia. Pochodzi z różnych krajów.
Sweterek w wełny z lamy, z Peru. Bo było zimno.
Ale to tylko na ten wyjazd nad Lunzsee. W domu Misio ma resztę koniecznej garderoby.
Trudno nam się było rozstać, po trzech godzinach naszej, u nich wizyty.
Oczywiście za sprawą Dyzia.


Wieczorem ma zacząć padać.
Jesteśmy uszczelnieni i sklarowani do jutrzejszego wyjazdu.

Nie mogę się powstrzymać od dodania jeszcze jednego zdjęcia Dyzia z wczorajszego szkolenia. Portret w skoku.

Obejrzelismy. Jeden z misiow przypomina Twojego. Koncz Waść i wracaj do domu.
Pozdrow Panstwo Rupertow od nas. Czeamy Tatoi Mama Buziaki.
Jutro jadę powoli w Waszą stronę.
Mój miś z Czech, był jedyny.
Buziaki.